wtorek, 9 listopada 2010

Merida

7-8.11
Pierwszy dzień spędziliśmy na lenichowaniu.Hostel jest bardzo przyjemny i przyjazny dla turystów.Mozna śmiało polecić go każdemu.Merida po Campeche nie zachwyca.Co jest tu ciekawego to  większość kobiet chodzi w pięknie haftowanych sukienkach. W niedzielę w wielu miejscach gra muzyka i ludzie sobie tańczą.
Po tym lenistwie na drugi dzień jedziemy do Celestun- jest to mała miejscowość nad morzem gdzie  w lagunach podobno można zobaczyć duże ilości flemingów i innych ptaków.Jedziemy tam lokalnym autobusem około 2,5 godz.Na miejscu od razu nas łapie właściciel łodzi i proponuje wycieczkę.Razem z czterema Izraelitkami i parą Francuzów  decydujemy się płynąć razem za 1200p za łódż.Wycieczka trwa około 3 godz- oglądamy lasy namorzynowe, pelikany, kormorany i wreszcie flamingi.Nie jest ich tak dużo jak obiecują w przewodniku , ale podobno woda jest za głęboka i  mają trudności z wydobywaniem krewetek, którymi się odżywiają/ stąd też ich  różowy kolor piór/. Ale wrażenie jest fajne bo widzimy je pierwszy raz w  naturze.Po wycieczce, posiłek w knajpce- sałatka z owoców morza. Póżniej trochą na plaży, obserwujemy rybaków przy pracy.Powrót do Meridy  póżnym wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz