niedziela, 3 października 2010

Jestes Meksyku

Po 24 godzinach od startu w Warszawie, liniami  Iberia z przesiadką w Madrycie dotarliśmy wreszcie do Meksyku .Przerwę w Madrycie wykorzystaliśmy na krótkie obejrzenie starówki.Sam lot z Madrytu do miasta Meksyk trwał 11 godzin.Z lotniska bierzemy  taksówkę / niestety 200peso/ i jedziemy do centrum w okolice głównego placu Zocalo.
Lokujemy się w hotelu Montecarlo / ulica Urugway/ za 350 peso/noc.Po kilkugodzinnej drzemce idziemy na rekonesans pobliskiej okolicy. Nasz hotel jest 5 min od Zocalo. Okazuje  się że  jest 200  rocznica   wkroczenia oddziałów Zapaty i Villi do miasta Meksyk,  wszystkie budynki wokół placu   są  udekorowane.
Zocalo jest  jednym z największych  placów miejskich  świata.Wokół
usytuowana jest Katedra i Palacio Nacional.Katedra to największy kościół w Ameryce Łacińskiej. Wewnątrz zwracają uwagę olbrzymie dwuczęściowe organy i  Ołtarz Królów. Ołtarz jest złocony i sięga na  całą
Wysokość Katedry. Do Pałacu niestety nie dostaliśmy się ponieważ  odgradzały go od placu barierki i policja .Zastanawialiśmy się nad przyczyną tak dużej ilości policji i innych służb porządkowych.Za chwilę sprawa się wyjaśniła. Poszliśmy dalej ulicą 5 Maja do placu Alameda.
I wtedy okazało się że tą właśnie ulicą idzie olbrzymia manifestacja w kierunku Zocalo.Głowie uczestniczyli w niej młodzi ludzie i kobiety wiejskie.Ciągle ktoś wciskał nam różne ulotki.Z niesionych transparentów , ulotek i rozmowy z Meksykanką  wyłoniła się przyczyna tych protestów.
Normalni Meksykanie mają dość rządów  Calderona.Doszedł on do władzy 4 lata temu i miał być  ulgą na poprzednie rządy, ale  niestety sytuacja jest tak samo zła jak poprzednio.Rząd stosuje represje , ludzie niepokorni znikają.Jest ogólna bieda/choć po wyglądzie Meksykanów tego nie widać/, a bogaci się tylko garstka ludzi przy władzy.
Manifestacja była ogromna, ale i takież  zgromadzone siły porządkowe.
Posiedzieliśmy  chwilę na placu Alameda i wróciliśmy  inną drogą do naszego hotelu                                  3.10 /niedziela/
Postanowiliśmy dziś pojechać do Muzeum Antropologii.Dostaliśmy się tam metrem/miasto ma dość rozbudowaną sieć  metra/.Bilet bardzo tani bo 3peso/ 1$= 11peso/.  Muzeum znajduje się w   dzielnicy Chapultepec.
Okazało się że niedziela jest dniem kiedy chyba pól miasta zjeżdża  tutaj
jako do miejsca wypoczynku i rozrywki.Do Muzeum stały tasiemcowe kolejki/niedziela -wstęp bezpłatny  ale tylko dla Meksykanów/.Uzbroiliśmy się w cierpliwość i weszliśmy do środka, ale po 10 min zrezygnowaliśmy.Po muzeum przewalały się  tragiczne tłumy, nie byliśmy w stanie niczego zobaczyć.Odpuściliśmy sobie.
Posiedzieliśmy przed Muzeum - oglądnęliśmy pokazy tańca meksykańskiego / niesamowite haftowane stroje/ i wg starego zwyczaju “ludzką karuzelę” na wysokim słupie. To ostatnie  wyglądało następująco-
na szczycie metalowego słupa o wysokości około 30m  umieszczona była
konstrukcja kołowrotu , na którą wchodziło 4 mężczyzn.Przywiązywali się do lin  za nogę, a  drugi koniec lin do słupa.Lużne części lin  okręcone zostały  wokół wierzchołkowej części słupa.Mężczyżni na krótkich odcinkach lin  w pewnym momencie zeskakiwali z kołowrotu i zwisając głową w dół krecili się dookoła słupa. Liny odkręcały się i oni  kręcili się coraz niżej ziemi, aż w końcu dosięgali ziemi.Całe widowisko robiło duże wrażenie.
W drodze powrotnej jeszcze zakupy owoców i warzyw i powrót do hotelu.

1 komentarz: